poniedziałek, 23 listopada 2015

Slow, Fast, Normal Life (WB)

zdj. Kammi ka
Zastanawiając się nad tematem kolejnego wyzwania Save the Magic Moments doszłam do wniosku, że niestety nie żyję w typie Slow  Life, na szczęście obcy mi jest też Fast Life. Biorąc pod uwagę wszelkie aspekty mojego życia muszę przyznać się do tego, że żyję w prostym typie Normal Life.

Prawdę mówiąc nie wczytuje się w zasady Slow Life nie wiem dokładnie na czym to polega i chyba nie mam ochoty tego zmieniać.

Żyje swoim życiem, nie mam potrzeby określania go. Znam hasła Slow Fashion, Slow Food ale dla mnie osobiście jest to śmieszne żeby wytyczać swoje życie według jakiejś mody, która dziś jest taka a jutro inna.

1. Staram się żyć zdrowo ale zdarza się, że z braku czasu kupuję gotowe dania. Nie wyobrażam sobie życia bez takiej możliwości. Fakt podziwiam mamy, które gotują wymyślne dania z pięknych, wegetariańskich książek kucharskich. Biegaja po całym mieście w poszukiwaniu ekologicznych, ekonomicznych, najzdrowszych na świecie produktów. Chipsy z jarmużu, ciasteczka owsiane z nasionami chia i Qunoa. Dla mnie masakra. Też chcę, żeby moje dziecko i moja rodzina była zdrowa ale bez przesady. Czy będzie tak tylko wtedy jak zjem soczewicę i wypiję koktajl z jarmużu. Niestety ja nie mam na to czasu. Wychowuję bardzo energiczną osóbkę, mam zapracowanego męża i staram się przy tym wszystkim realizować siebie. I to mi przynosi satysfakcję a nie bezglutenowe, bezmączne, bez.... jedzenie.

2. Moja szafa nie pęka w szwach, mam ciuchy różnej jakości i w różnych cenach najważniejsze, że dobrze się w nich czuję. Czytam różne blogi i zadziwia mnie tzw. capsule wardrobe. To że ktoś potrafi i chce tak zestawiać ciuchy to jest naprawdę mistrzostwo świata. Poradniki zalecają zmniejszenie liczby ubrań nawet do 20 sztuk. Dziwaczne, ja nie liczę ilości, mam mieć w szafie ciuchy, które mniej więcej do siebie pasują i w których wyglądam rewelacyjnie. Najbardziej wkurza mnie rada żeby wyrzucać rzeczy w których nie chodziło się przez rok. Ja mam masę takich ciuchów, które służą mi sezonowo. Ostatnio zaczęłam chodzić w bluzce, którą kupiłam lata temu a w której nie byłam ani raz. Obecnie jest modna i pasuje do mojego stylu. Cieszę się, że jej nie wyrzuciłam.

3. Czasami jestem offline dla samej siebie a nie dlatego, że muszę odpocząć bo za długo siedzę w necie. Nie jestem uzależniona od Social mediów ani od neta, prawdę mówiąc nawet mi to nie grozi. To jest rozrywka jak każda inna. Lubię czytać książki, bawić się z córką, rozmawiać z mężem. Weekendy są dla nas święte. Wolny czas na wspólne posiłki, wycieczki i relaks. Ale nie wyobrażam sobie życia w ciągłej zadumie i byciu tu i teraz. Chyba właśnie życie na tym polega i to jest naturalne, nie muszę sobie za każdym razem tego uświadamiać.

Znam siebie, wiem co jest dla mnie dobre, dla mojego samopoczucia. Nie mogę identyfikować się z zasadami jakiegoś nurtu tyko dlatego, że ktoś powiedział czy napisał, że ten właśnie jest dobry i najodpowiedniejszy dla nas.

Oczywiście szanuję innych i ich podejście do życia. Każdy ma swoje potrzeby i ważne jest żeby je zaspakajał. Nie lubię tylko gdy ktoś jest nachalnyi narzuca mi pewien określony styl życia.


8 komentarzy:

  1. Najważniejsze to pozostać sobą i żyć tak by być szczęśliwym :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja slow life rozumiem, własnie jako takie wychillowanie. Zamawiane jedzenie też może być zdrowe, czy kupowane np. z garmażeryjnych wyrobów własnych na bazarku. Tak samo elastycznym można być w każdej dziedzinie. Ważne to właśnie żyć bez spiny, szczęśliwie. W dużej mierze zgadzam się z Twoim tekstem. We wszystkim trzeba znaleźć umiar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo slow life to jest wychillowanie. Bez presji, w swoim tempie.
      Kami napisałaś o rzeczach, które nie są aż tak kluczowe. Może warto troszkę poznać o co chodzi. Nie chodzi też o propagowanie i obnoszenie się z tym, że jesteś slow. Kilka rzeczy zwyczajnie zwiększa jakosć życia. Na to zwracam uwagę i ja.
      Zapraszam do mnie. We wpisie z wyzwania jest również podlinkowany wpis, który może Ci trochę rozjaśni sprawę. :)

      Usuń
    2. Myślę że ten tydzień blogowo-wyzwaniowy trochę rozjaśni mi ten temat.

      Usuń
    3. Ja właśnie jestem za zachowaniem umiaru w każdej dziedzinie, nie lubię przesadyzmu i od trendów trzymam sie z dala. Długo pracowałam na dzisiejszą sobą i tąka się właśnie lubię ☺

      Usuń
  3. Faktycznie nic nie czytałaś o slow life - bo to nie tylko eco, ale przede wszystkim życia we własnym tempie i nie poddawania się modom ani pędowi :) Więc chyba jednak masz własne SLow Life :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak myślę, żyję swoim tempem. Może to nie jest całkowicie slow life ale dobrze mi z nim a to chyba najważniejsze.

      Usuń