wtorek, 5 stycznia 2016

A jak Akceptacja




Akceptacja definicja z Wikipedii to:
 łac. acceptatio, dosł. przyjmowanie uznanie czegoś, aprobata, potwierdzenie czegoś, pogodzenie się z czymś, czego nie można zmienić, uznanie czyichś cech postępowania za zgodne z oczekiwaniami, a także formalna zgoda na jakieś działania, zwykle wyrażona podpisem na odpowiednim dokumencie i niekoniecznie wynikająca z ich pozytywnej oceny, także wyrażenie zgody przez osobę uprawnioną dla sposobu załatwienia sprawy lub aprobatę treści pisma. 

Na początku Nowego Roku każdy w mniejszym lub większym stopniu robi postanowienia i tworzy plany noworoczne. Zazwyczaj są to cele dotyczące spraw zawodowych, finansowych, rozwoju, zmiany nawyków. W skrócie realizacja postanowień ma sprawić, że zmienimy się na lepsze. Będziemy więcej wiedzieć, znać, zwiedzimy więcej miejsc, będziemy lepiej wyglądać, czuć się i zachowywać będziemy lepszą wersją siebie.


Czy jest w tym coś złego? 

Oczywiście, że nie. Sama chciałabym się zmienić na lepsze usunąć ze swojego życia miliony 

złych nawyków i wprowadzić na ich miejsce te które w końcu sprawią, że będę lepsza, szczęśliwsza, będę lepiej się prezentowała dla samej siebie ale też przed innymi.

Zastanawiam się jednak, czy możliwa jest realizacja planów i zamierzeń bez uprzedniego zaakceptowania siebie takim jakim się jest.


Czy możliwe jest bycie szczęśliwym i spełnionym bez akceptacji swoich ułomności i wad. 


Tak często zdarza się nie dotrzymywanie postanowień, rezygnacja z planów, zapominanie o tej liści, którą w pocie czoła pisaliśmy za pięć dwunasta, żeby zdążyć przed Nowym Rokiem.

Niektórzy później po prostu zapominają, niektórzy czuja niesmak, poczucie winy, niechęć do siebie, że znowu się nie udało, że to nie dla mnie, że jestem do niczego.

Dla mnie sedno tkwi w zaakceptowaniu siebie takim jakim się jest. To czy mi się uda, czy nie nie ma znaczenie dla mojego poczucia wartości. Dobrze się czuję we własnej skórze wiem na co mnie stać i co sobą reprezentuję.

Fakt, zawsze może być lepiej ale nie będę się biczować bo nie udało mi się codziennie pić zielonego koktajlu, bo nie mam brzucha Chodakowskiej, nie zwiedziłam Wietnamu a moja szafa wciąż pęka w szwach od nadmiaru nie pasujących do siebie ciuchów.

Znam swoją wartość, akceptuję siebie. Akceptuję swoje słabości, pomyłki i to, że nie zawsze mi się chce, że nie zawsze jestem najlepsza, miła, grzeczna, uczynna.



Czasami, żeby wprowadzić zmiany trzeba po prostu siebie zaakceptować. 


I to jest dla mnie największa i najważniejsza zmiana.








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz